czwartek, 25 sierpnia 2011

Pod Przechytrzonym Lisem - Martha Grimes






Martha Grimes
Pod Przechytrzonym Lisem
tłum. Anna Bartkowicz
W.A.B.
Warszawa 2008


Gdzie detektywów trzech...


W dość ponurym miasteczku Rackmoor dochodzi do tajemniczej zbrodni. Pewnej styczniowej nocy strażnik znajduje zadźganą młodą kobietę, która wracała z balu przebierańców. Nie wiadomo, czym zadano jej śmiertelne rany – a przede wszystkim nie wiadomo, kim tak naprawdę była ofiara. Podawała się (oczywiście za życia;-)) za Gemmę Temple, ale jednocześnie twierdziła, że tak naprawdę jest zaginioną Dillys March, wychowanicą cieszącego się w okolicy ogromnym poważaniem sir Titusa Craela. Ażeby jeszcze bardziej pogmatwać sytuację, jedna z mieszkanek Rackmoor twierdzi, że to na nią, a nie na Gemmę czyhał morderca…

Do rozwiązania sprawy zabiera się dziarsko aż trzech detektywów: Ian Harkins, miejscowy policjant o dość trudnym charakterze, Melrose Plant, ekscentryczny gentleman, który „zrzekł się swojego tytułu, ale ciągle mu go zwracają” i oczywiście inspektor Richard Jury, nasz główny bohater. Nie koniec na tym – do grona detektywów chce koniecznie dołączyć także Agatha, wścibska i żarłoczna ciotka Planta, ale na szczęście tym razem udaje się ją unieszkodliwić.

Wydawałoby się, że skoro sprawą zajmują się trzy tęgie umysły, morderca powinien szybko znaleźć się za kratkami. Niekoniecznie dzięki zgodnej współpracy detektywów – właściwie nawet bardziej prawdopodobne, by każdy z nich chciał rozwikłać zagadkę morderstwa niejako na złość pozostałym… Tymczasem tajemnica śmierci Gemmy Temple (lub Dillys March) pozostaje nierozwiązana – nawet Jury’ego zawodzi intuicja: nie tyle nie może się zdecydować, kto jest najbardziej podejrzany, ile wydaje mu się, że żaden z kandydatów nie przedstawia się specjalnie obiecująco. Inspektor jest jednak pewny, że klucz do zagadki leży w tragicznej przeszłości domowników rodu Craelów…

Chociaż pochwalne peany na cześć Marthy Grimes wydawały mi się nieco przesadzone („Grimes nie jest drugą Dorothy Sayers. Nie jest drugą Agathą Christie. Jest lepsza od nich obu”…hmm), sięgając po Pod Przechytrzonym Lisem (czyli drugi tom o Richardzie Jury’m), byłam nastawiona przychylnie zarówno autorki, jak i głównego bohatera. I nie zawiodłam się. Rzeczywiście jest do świetny kryminał w stylu literatury kominkowej, takie świeże spojrzenie na klasyczną intrygę. Uwielbiam śledztwa prowadzone w zimowej aurze, zamarznięte wrzosowiska, klify i zimne morskie fale, polowania, mgły, stare arystokratyczne rody pełne czarnych owiec, rodzinne tajemnice… Od razu też zaprzyjaźniłam się z głównym bohaterem, być może dlatego, że nie stara się na siłę być wyjątkowy. Ale taki właśnie jest. Wszak przystojnych, inteligentnych, wysokich i nieżonatych mężczyzn po czterdziestce to ze świecą szukać!;-) Do tego intryga prowadzona jest tak umiejętnie, że czytelnik nie błądzi po manowcach, ale idzie krok w krok z Jury’m. To lubię, powiadam, to lubię!

Jedyne, co mi się w tym kryminale nie podobało, to styl. Martha Grimes pisze świetnie, muszę to przyznać, ale niektóre porównania wydawały mi się strasznie wydumane. Irytowała mnie zwłaszcza predylekcja do nieuzasadnionych (jak mi się zdaje) skojarzeń ze sferą seksualną, utratą dziewictwa itd. „Objęła się ramionami, zakrywając piersi tym bezwiednym gestem, którym kobiety bronią się przed gwałtem” – ni stąd ni zowąd nagle pojawia się taki opis, który nijak się nie odnosi do żadnego wymiaru prowadzonej właśnie rozmowy. Nie wiem, czy to jakiś świadomy zabieg, który miał dodać nieco „męskości” stylowi autorki – czy też po prostu się czepiam;-) Styl jest oczywiście sprawą gustu i chociaż ja mam tu swoje drobne zastrzeżenia, nie sprawiło to, że zniechęciłam się do książek Marthy Grimes. Wręcz przeciwnie, nie mogę się doczekać, kiedy zacznę czytać następny tom, żeby móc się nad nim należycie zirytować… A jakby tak przeczytać od razu dwa następne, jeden po drugim! Mmm :-)