Help the Poor Struggler
Headline Book Publishing
London 1989
Od wydania piątego tomu o Richardzie Jurym (Zajazd Jerozolima) minęło już trochę czasu i w końcu – nie doczekawszy się –
postanowiłam przeczytać szóstą część w oryginale. Nie będę próbowała przekładać
tytułu, bo pewnie, z braku w języku polskim odpowiedniego rzeczownika osobowego
od „mozolić się”, wyszłoby mi coś w rodzaju „Pomóż nieszczęsnemu nieborakowi”, a na pewno
można to zrobić jakoś ładniej (any ideas?).
Zawsze najbardziej lubię w książkach początki i
przykładam dużą wagę do tego, czy są przemyślane i chwytliwe – a szczególnie ważne
wydaje mi się to w kryminałach. Najlepiej oczywiście, żeby zaczęło się od
interesujących zwłok lub sceny morderstwa. W Help the Poor Struggler mamy naprawdę mocne wejście i aż cztery
trupy: kobiety i trójki dzieci. A obiecuje się i piątego („…czy zdążą rozwiązać
zagadkę na czas, by ocalić kolejną niewinną ofiarę?” pyta natarczywie notka na
tylnej okładce). Zdecydowanie największe wrażenie robi opis znalezienia ciała
Rose Mulvanney – aż mnie ciarki przeszły, mniam!
To pierwszy duży
plus Help the Poor Struggler. Drugim
jest ciekawy chwyt wprowadzenia nowych (i bardzo ważnych) bohaterów w środku
książki, kiedy wydaje się, że już wszystkie role są obsadzone. Bardzo lubię
takie kompozycyjne zagrania – to tak jakby ktoś niespodziewanie wyjął z
szuflady schowaną tam czekoladkę.
Jeśli już o bohaterach mowa, to i tym razem Martha
Grimes wspaniale sobie poradziła z wykreowaniem starannie dobranego grona ciekawych
postaci. Na pierwszy plan zdecydowanie wybija się despotyczny policjant Brian
Macalvie. Na jego przykładzie po raz kolejny potwierdza się teza, że urokowi
Richarda Jury’ego nikt się nie oprze – nawet twardogłowy (w poniekąd pozytywnym
znaczeniu) glina o niezawodnym instynkcie i niewyparzonej gębie. Współpraca z
Macalviem okazuje się zaskakująco udana – cała trójka (Macalvie, Jury i
oczywiście Melrose Plant) dogaduje się doskonale. Wydawałoby się, że dzięki
połączeniu ich atutów sprawa zostanie błyskawicznie rozwiązana, ale w pewnym
momencie wszystko jakby staje w miejscu: nie pojawiają się nowe poszlaki,
tropy, pomysły. Panowie siedzą w pubie Help the Poor Struggler i słuchają
apatycznie starych przebojów Elvisa sączących się z szafy grającej. I nic. I
nic. Ale to cisza przed burzą.
Drugą niezapomnianą bohaterką Help the Poor Struggler jest Lady Jessica, młoda dama fascynująca
się motoryzacją. I mariażami – a dokładniej sposobami zapobiegania im. Jak
Brian Macalvie wprowadza klimaty amerykańsko-presleyowskie, tudzież
sentymentalne irlandzkie piosenki (zdumiewające, jak często ci twardzi faceci
kryją w sercach jakąś romantyczną tajemnicę!), tak dzięki Jess do książki
wkraczają mniej lub bardziej subtelne aluzje do Dziwnych losów Jane Eyre i Rebeki
oraz upiornie drogie samochody. To dosyć nietypowa mieszanka, ale w Help the Poor Struggler sprawdza się
znakomicie.
Jeśli miałabym wskazać minusy szóstego tomu, to
przyczepiłabym się do rozwiązania zagadki, które wydawało mi się nieco naciągane.
Fabuła obejmuje dwadzieścia lat, tymczasem wszystko rozstrzyga się w jedną noc,
kiedy wszystkie postaci dramatu nie wiadomo czemu znajdują się nagle na
właściwych miejscach we właściwym czasie. Co więcej, policjanci siedzący w
barze doznają olśnienia dokładnie w momencie, kiedy pięć mil dalej morderca
trzyma nóż na gardle kolejnej ofiary. Może trochę zbyt surowo to oceniam, ale
brawurowy początek i pięknie splatające się wątki czterech różnych morderstw
pozwalały liczyć na wspaniały finał… Z drugiej strony muszę przyznać, że
niedociągnięcia logiczne wcale nie popsuły mi przyjemności z lektury. Niesamowity
klimat, który Marcie Grimes udało się wyczarować (tym razem tłem były ponure
krajobrazy Dartmoor. To tam, gdzie hasał pies Baskerville’ów!) i świetnie
zarysowane postaci bohaterów sprawiają, że nie ma sensu czepiać się drobiazgów.
P.S. Jeśli ktoś się pokusi o lekturę oryginału, radzę poszukać innego wydania - czytało się okropnie, jeszcze nigdy nie widziałam tak obrzydliwie rozmazanego druku :-/
Też mnie ciągnie do oryginału, bo jestem od tej serii uzależniona, a zapowiedzi polskiego wydania brak.
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego rzuciłam się na 6. tom - gdyby była chociaż zapowiedź, byłoby na co czekać... No ale przynajmniej trochę poćwiczyłam angielski ;-) Nie jest to napisane bardzo wymyślnym i trudnym językiem, ale klimat ma zdecydowanie. Sama przyjemność!
Usuń