Marcin Wroński
Skrzydlata trumna
Audiobook, Biblioteka Akustyczna
Czyta: Tomasz Sobczak
Wydanie książkowe: WAB, Warszawa 2012, Mroczna Seria
Na początku przyszłego roku ma się ukazać piąta
część cyklu o komisarzu Maciejewskim, zatytułowana Pogrom w przyszły wtorek, i uznałam, że to dobry moment, by
przypomnieć sobie poprzedni tom czyli Skrzydlatą
trumnę. Tym razem sięgnęłam po audiobook Biblioteki Akustycznej i muszę
przyznać, że interpretacja Tomasza Sobczaka bardzo przypadła mi do gustu – nie
miałam żadnych problemów ze skupieniem (co jako wzrokowcowi przy słuchaniu mi
się zdarza).
Akcja czwartego tomu, w którym Zyga usiłuje
rozwikłać sprawę śmierci pracownika Lubelskiej Wytwórni Samolotów, obejmuje
wydarzenia z roku 1936 (kiedy prowadzone jest śledztwo, a Maciejewski jest
jeszcze podkomisarzem, próbującym się dochrapać trzeciej gwiazdki) oraz 1945
(gdy ambicje bohatera ograniczają się do tego, by umrzeć możliwie najmniej
boleśnie). Można powiedzieć, że Skrzydlata
trumna w pewnym sensie okrąża tom trzeci, czyli A na imię jej będzie Aniela, który opowiadał przede wszystkim o
wydarzeniach z lat 1938–1944. Da się oczywiście czytać Skrzydlatą trumnę jako samodzielną całość, ale pamiętając treść Anieli, dostrzega się o wiele więcej
różnych smaczków i wewnątrztekstowych aluzji. (I tak, czytając pomiędzy
wierszami, dobrze rozumiemy na przykład pozornie tajemnicze zachowanie
poczciwego Fałniewicza podczas pełnej emocji sceny po powrocie z „Europy” do mieszkania
Krysi, heroiny z Bronowic.)
Te zabawy z chronologią to nie tylko rodzaj gry z
czytelnikiem, ale także kolejny dowód twórczej biegłości autora, który zgrabnie
i pewnie porusza się po stworzonym przez siebie świecie. Splatając i
zestawiając ze sobą różne wątki, Marcin Wroński przedstawia rozbudowaną, a przy
tym czytelną strukturę fabularną, co wpływa także na wzbogacenie portretu
głównego bohatera. W Skrzydlatej trumnie
widzimy Zygę w dwóch zupełnie różnych momentach życia i kariery, ale można
wskazać tu wspólny mianownik. Obie te sytuacje: śledztwo w sprawie tajemniczo
zmartwychwstałego Feliksa Suska i „pojedynek” z prowadzącym przesłuchanie na
Zamku majorem Grabarzem, to próby, przez które przechodzi Zyga. Jednak, chociaż
oczywiste jest, że kibicujemy Maciejewskiemu, trudno powiedzieć, jakiego
zwycięstwa powinniśmy mu życzyć…
Słuchając Skrzydlatej
trumny, wyraźnie uświadomiłam sobie jedną z najbardziej uwodzicielskich
cech retrokryminałów. Polega ona na pewnym paradoksie: z jednej strony autor
zabiera nas na wycieczkę w przeszłość i przybliża dawny Lublin tak, że jest
prawie na wyciągnięcie ręki, a z drugiej po chwili przypomina, że tamten Lublin
już nie istnieje i nie mamy do niego dostępu. Te zmieszane odczucia plastycznej
bliskości i melancholijnego oddalenia koncentrują się wokół szczegółów – na
przykład słuchając o niezwykłej przygodzie Rossowskiego z prototypem maszyny Lublin
R.XIV, nagle poczułam, że przedwojenne samoloty (szczególnie te z Lublina) to
fascynująca sprawa i chociaż jako żywo nigdy się tym nie interesowałam, teraz
miałam ochotę od razu sięgnąć po fachowe opracowania tematu. Dopiero po chwili
zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę samoloty wcale mnie nie interesują i po
pierwszych stronach naukowego dzieła na ten temat zaczęłabym przysypiać – mnie
interesuje tylko ten lotniczy retromiraż w Skrzydlatej
trumnie…
Kolejne spotkanie z ulubionymi bohaterami: Zygą,
Zielnym, Fałniewiczem i Różą, a także świetnym stylem Wrońskiego, łączącym w sobie elegancki dystans, dobre wyczucie dramatyzmu i ujmujący humor, utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest na co
czekać, a niecierpliwość w tym oczekiwaniu na następnym tom jest jak najbardziej
zrozumiała. Wszystkie dotychczasowe części cyklu (z których najbardziej lubię
wojenną Anielę) prezentowały bardzo
wysoki poziom, więc nie chodzi tu o pytanie, czy i tym razem będzie dobrze,
tylko z jaką sprawą będzie się musiał zmierzyć uparty, niepoprawny i cyniczny
Zyga, którego – choćby się człowiek bardzo starał – nie sposób nie lubić. Niewątpliwie
Marcin Wroński należy do autorów, których można darzyć całkowitym zaufaniem:
biorąc do rąk kolejną jego książkę, po prostu ma się pewność, że za tą piękną
formą (bo edytorsko są cudne – ach, te wytłoczone pieczątki na okładce!) stoi
równie piękna, albo i piękniejsza, treść. Bardzo lubię mieć ten rodzaj czytelniczej
pewności.
Notka wydawcy:
Czwarty
tom cyklu kryminalnego Marcina Wrońskiego! Lublin w odcieniach retro,
przedwojenne i powojenne losy Zygi Maciejewskiego...
Jest
1936 rok, nocny stróż w Lubelskiej Wytwórni Samolotów Feliks Susek odbiera sobie
życie na służbie. Jak donosi „Express Lubelski i Wołyński", powodem
desperackiego kroku jest nieodwzajemniona miłość denata do ponętnej krawcowej.
Kiedy sprawa ma zostać umorzona, komisarz Maciejewski odkrywa, że ciało w
trumnie nie należy do samobójcy. Rozpoczyna się mozolne śledztwo, które łączy
pozornie niepowiązane ze sobą zdarzenia i postaci, a temperatura rośnie z każdą
minutą. Czy policjantowi uda się połączyć wątki i rozwikłać mrożącą krew w
żyłach tajemnicę? Na niektóre odpowiedzi będzie musiał zaczekać kilka lat,
kiedy w 1945 roku w celi lubelskiego więzienia spotka ducha z przeszłości.
Fałszywi
świadkowie, handlarze narkotyków, kłopotliwe znajomości - Lublin Wrońskiego to
istne Sin City na słowiańską nutę. Komisarz Zygmunt Maciejewski będzie zmuszony
nie tylko wniknąć w mroczną tkankę miasta, ale także zmierzyć się z własnym
nałogiem, bólem i pożądaniem. W tle akompaniuje mu słynna berlińska śpiewaczka,
Mathi Lirhen i złowrogie odgłosy nocnych ulic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi miło, jeśli wpiszesz jakiś komentarz :-)