niedziela, 18 marca 2012

Srebrne świnki - Lindsey Davis


Lindsey Davis
Srebrne świnki
tłum. Konrad Majchrzak
Rebis
Poznań 2009

Chociaż detektyw Marek Dydiusz Falko jest plebejuszem, nigdy nie protestował przeciwko kontaktom z wyższymi warstwami rzymskiego społeczeństwa. Kiedy na przykład piękna szesnastolatka wysokiego rodu wpada na niego na Forum Romanum, nasz bohater nie narzeka. Niestety, śliczna panienka nie jest sama – ze złowróżbnym pośpiechem podąża za nią dwóch niesympatycznie wyglądających drabów. Jako że Falko nigdy nie odmawia swej pomocy damie w potrzebie (a zwłaszcza takiej, która będzie mogła mu się stosownie odwdzięczyć), już wkrótce oboje znajdują schronienie w mieszkaniu Marka. Dziewczyna jest bezpieczna. Na razie.
Spotkanie z tą złotowłosą pięknością okaże się dla Marka Dydiusza brzemienne w skutki – tyle że zamiast niezobowiązującego romansu czeka go spotkanie z brutalnym edylem Pertynaksem, pobicie, depresja, uciążliwa podróż do znienawidzonej Brytanii, starcie z pewną bardzo zdecydowaną damą o imieniu Helena, a w końcu niewolnicza praca w kopalni srebra. Nie podnosi go na duchu nawet to, że jego tajemniczy zleceniodawcy, którzy powierzyli mu zadanie zdemaskowania spiskowców planujących zdradę cesarza, być może mu zapłacą (detektywi nie mieli wtedy łatwego życia). Na szczęście w końcu los zaczyna patrzyć przychylnie na Falkona. Na początek nie ginie w więzieniu i nie amputują mu nogi. To już coś. Na koniec zaś nasz bohater stanie przed wyborem, który może odmienić całe jego życie. Pytanie tylko, co w takiej chwili zrobi krnąbrny, niezależny i nieuleczalnie prawy Falko…    
Z Markiem Dydiuszem Falkonem miałam już do czynienia – przy okazji recenzowania Ostatniego aktu w Palmirze (ZwB). Wtedy jednak nie doceniłam w pełni doskonałego cyklu Lindsey Davis i dopiero kiedy sięgnęłam po pierwszy tom serii, Srebrne świnki, odkryłam Marka na nowo.
Okładki, którymi opatrzyło swoją edycję wydawnictwo Rebis, nie zapowiadają wyjątkowej przyjemności, której dostarcza lektura przygód Falkona. Chociaż Davis ukazuje życie w Rzymie za czasów cesarstwa w sposób zupełnie niekonwencjonalny, ilustracje są dziwnie poważne, klasycznie wyciszone – jakbyśmy trzymali w ręce podręcznik do historii. Oczywiście, nie można odmówić autorce dogłębnej wiedzy na temat opisywanych przez nią czasów (jej dociekliwość w oddawaniu szczegółów życia codziennego Rzymian jest wręcz niepokojąca: na pewno nie chcielibyście wiedzieć, czym rzymskie praczki wybielały togi obywateli… ale się dowiecie!), ale to nie historyczna dokładność jest największym atutem serii o Falkonie. To błyskotliwy humor, umiejętność zabawy z oczekiwaniami czytelnika, przewrotność fabuły, całkowicie pozbawione nadęcia, żywe przedstawienie życia w ówczesnym Rzymie i wyraziści bohaterowie sprawiają, że od książek Lindsey Davis nie można się oderwać. Gdyby Falko mógł sam zaprojektować tę okładkę, zapewne w centrum umieściłby skąpo odzianą frygijską tancerkę, wielki dzban wina i… może jeszcze jedną tancerkę. Dla równowagi.
Polski pisarz, autor „starożytnego” kryminału Kiedy Atena odwraca wzrok, Jakub Szamałek, chciał zerwać z drętwymi, stereotypowymi przedstawieniami ludzi czasów antycznych – przekonywał, że to nie było tak, że oni na okrągło rozprawiali o filozofii i wnosili okrzyki w rodzaju „Na bogów!”: „Zamiast rozprawiać o dziełach Fidiasza, woleliby obejrzeć walkę kogutów, dobrze zjeść albo pójść do burdelu!” (źródło: ZwB). W książkach Lindsey Davis bohaterowie wołają co chwilę: „Na Herkulesa!”, „O bogowie!” – na przykład główna bohaterka żeńska, wysoko urodzona senatorska córka Helena Justyna zwykle krzyczy coś w rodzaju: „Na Minerwę i Junonę, Falko, ty draniu!”. Poza tą drobną różnicą w stylu, założenie jest to samo: ukazać starożytnych jako normalnych ludzi, a nie marmurowe posągi. Zarówno Lindsey Davis, jak i naszemu rodzimemu autorowi udaje się to wspaniale.
Mimo świadomości, że mam teraz dużo pilnych zadań, naprawdę trudno było mi odłożyć Srebrne świnki, kiedy już się do nich przyssałam. Nie chodziło nawet o to, że intryga była aż tak wciągająca – po prostu czytanie tej książki sprawiało mi ogromną, nie do końca wytłumaczalną przyjemność. Wspaniale było uciec od napierającej zewsząd rzeczywistości i powłóczyć się z Markiem po szemranych dzielnicach Rzymu. Na szczęście czytało się to bardzo szybko, więc nie miałam aż takich wyrzutów sumienia. A teraz, kiedy już w pełni usatysfakcjonowana zakończyłam lekturę, pozostał tylko jeden problem. Przewidująco kupiłam też drugi tom…       


Okiem edytora: Poza niedopasowaniem okładki do charakteru książki bez zastrzeżeń. Rebis naprawdę pięknie wydaje książki - skład jest prosty i przejrzysty, papier bardzo przyjazny (to lubię, powiadam!).

Okiem redaktora: Bardzo dobry przekład, tłumacz świetnie oddaje wszystkie smaczki stylu autorki - i Falkona!  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, jeśli wpiszesz jakiś komentarz :-)