niedziela, 19 lutego 2012

Biedny Tom już wystygł - Maureen Jennings


Maureen Jennings
Biedny Tom już wystygł
Oficynka 2011
tłum. Anna Sawicka-Chrapkowicz


Ponury, deszczowy listopad. Detektyw Murdoch, mimo dręczącego bólu zęba (a w tamtych czasach takie dolegliwości kończyły się zwykle kilkoma godzinami krwawych zapasów z dentystą), podejmuje śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci młodego policjanta, Olivera Wickena. Wiele śladów wskazuje na samobójstwo, ale Murdocha dręczą wątpliwości. Coś się tu nie zgadza. Pozostawiona przez Wickena notka sugeruje samobójstwo z miłości, a tymczasem matka młodego konstabla uparcie twierdzi, że Oliver nie spotykał się z nikim. Poza tym, czy gdyby Wicken planował tym dramatycznym gestem zakończyć swe cierpienia, to chwilę przedtem zajadałby kanapki z serem? Z drugiej strony – czy Murdoch w głębi duszy nie życzy sobie, aby okazało się, że lubiany przez niego policjant nie był słabeuszem i grzesznikiem, ale ofiarą morderstwa? Sytuacja komplikuje się, kiedy pojawia się narzeczona Olivera Wickena. Jedna, a potem druga.    

Są takie kryminały, w których bardzo trudno wytypować sprawcę, ponieważ wszyscy potencjalni podejrzani wydają się niesłychanie sympatyczni – w trzecim tomie przygód detektywa Murdocha napotykamy na problem odwrotny: podejrzani są tak odpychający, że nie sposób zdecydować się na jednego z nich. Maureen Jennings użyła sporo czarnych barw, aby przedstawić rodzinę Eakinów: równie trudno polubić seniora rodu Nathaniela, co i pedantycznego i okrutnego Jariusa, wulgarnego Franka, małostkową Augustę i nieporadnego Petera. To właśnie oni wydają się uwikłani w sprawę śmierci młodego policjanta, Olivera Wickena. Swoistym łącznikiem między rodziną Eakinów a Oliverem jest młoda żona Nathaniela – Peg. Z jej perspektywy oglądamy większość zdarzeń i to ona wzbudza najwięcej ciepłych uczuć w czytelniku: samotna kobieta bolejąca po śmierci synka i prześladowana przez zawistnych pasierbów, którzy w końcu doprowadzają do umieszczenia jej w zakładzie dla obłąkanych. Wiemy oczywiście, że dawniej zamknięcie kogoś w takim miejscu było po prostu dobrym sposobem na pozbycie się niewygodnej osoby – a zwłaszcza osoby płci żeńskiej. Wystarczyło oskarżyć kłopotliwą niewiastę o histerię – i siup, lądowała w kaftanie tudzież w wannie zimnej wody. A jeśli nie chciała zażywać tych przyjemności po dobroci i usiłowała się bronić, no cóż, to był tylko kolejny dowód na jej szaleństwo. Rzeczywiście tak było i przedstawienie Peg w roli ofiary powoduje, że natychmiast stajemy po jej stronie. Ale może warto jednak odsunąć uprzedzenia na bok i spojrzeć na tę sprawę z drugiej strony: rodzina Eakinów to naprawdę zbieranina paskudnych typów i rzeczywiście z całego serca chcą pozbyć się nowej młodej żony Nathaniela, ale czy to automatycznie oznacza, że któreś z nich (lub nawet wszyscy, czemu nie!) jest mordercą? Czy ktoś naprawdę usiłuje otruć Peg, czy to tylko jej urojenia? Te pytania zadawać będzie sobie także detektyw Murdoch – a my aż do ostatnich stron nie będziemy pewni, czy Peg jest ofiarą, czy też bardzo sprytną oszustką, której podwinęła się noga.

Mimo iż większość bohaterów książki to typy wybitnie niesympatyczne, kryminał Maureen Jennings czyta się bardzo przyjemnie. Autorka zręcznie żongluje poszczególnymi wątkami, przedstawiając nam fragmenty zagadki w taki sposób, że chociaż wiemy naprawdę sporo (więcej niż sam Murdoch), to jednak rozwiązanie pozostaje nieuchwytne. Książka trzyma w napięciu do ostatnich stron – równie emocjonujące jest to, kto tak naprawdę zabił Wickena, jak to, co stanie się z Peg. Mnie tak naprawdę o wiele bardziej zależało na odpowiedzi na to drugie pytanie i taki był też chyba zamysł autorki, stawiającej na bardziej niekonwencjonalne odmiany powieści detektywistycznej.

Poza ciekawą zagadką i dramatyczną, przejmującą fabułą książki, Maureen Jennings oferuje nam także wspaniały spacer po XIX-wiecznym Toronto (tym milszy, że to Murdoch moknie i marznie, a nie my;-)) i mnóstwo „smaczków z epoki”: kilka egzotycznych scen z życia Chińczyków mieszkających w mieście, wyprawę do domu obłąkanych i garść dentystycznych nowinek. A także kolejną odsłonę sercowych rozterek głównego bohatera. Bogactwo detali i interesujących opisów, bardzo konsekwentnie wykreowany świat dawnego Toronto oraz atrakcyjny sposób narracji sprawiają, że książki Maureen Jennings należą do kryminałów, do których można wracać wielokrotnie.

Okiem redaktora: świetne tłumaczenie – warto odwiedzić bloga Tłumaczki
Okiem edytora: baaardzo lubię tę serię: okładka przyciąga wzrok z drugiego końca księgarni, skrzydełka mają idealną długość, a skład cieszy oko.  

2 komentarze:

  1. Z kryminalnych klimatów bliższe mi są jednak te współcześniejsze, ale kto wie... Recenzja brzmi zachęcająco.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli wpiszesz jakiś komentarz :-)