niedziela, 18 listopada 2012

Skrzydlata trumna - Marcin Wroński



Marcin Wroński
Skrzydlata trumna
Audiobook, Biblioteka Akustyczna
Czyta: Tomasz Sobczak
Wydanie książkowe: WAB, Warszawa 2012, Mroczna Seria

Na początku przyszłego roku ma się ukazać piąta część cyklu o komisarzu Maciejewskim, zatytułowana Pogrom w przyszły wtorek, i uznałam, że to dobry moment, by przypomnieć sobie poprzedni tom czyli Skrzydlatą trumnę. Tym razem sięgnęłam po audiobook Biblioteki Akustycznej i muszę przyznać, że interpretacja Tomasza Sobczaka bardzo przypadła mi do gustu – nie miałam żadnych problemów ze skupieniem (co jako wzrokowcowi przy słuchaniu mi się zdarza).

Akcja czwartego tomu, w którym Zyga usiłuje rozwikłać sprawę śmierci pracownika Lubelskiej Wytwórni Samolotów, obejmuje wydarzenia z roku 1936 (kiedy prowadzone jest śledztwo, a Maciejewski jest jeszcze podkomisarzem, próbującym się dochrapać trzeciej gwiazdki) oraz 1945 (gdy ambicje bohatera ograniczają się do tego, by umrzeć możliwie najmniej boleśnie). Można powiedzieć, że Skrzydlata trumna w pewnym sensie okrąża tom trzeci, czyli A na imię jej będzie Aniela, który opowiadał przede wszystkim o wydarzeniach z lat 1938–1944. Da się oczywiście czytać Skrzydlatą trumnę jako samodzielną całość, ale pamiętając treść Anieli, dostrzega się o wiele więcej różnych smaczków i wewnątrztekstowych aluzji. (I tak, czytając pomiędzy wierszami, dobrze rozumiemy na przykład pozornie tajemnicze zachowanie poczciwego Fałniewicza podczas pełnej emocji sceny po powrocie z „Europy” do mieszkania Krysi, heroiny z Bronowic.)

Te zabawy z chronologią to nie tylko rodzaj gry z czytelnikiem, ale także kolejny dowód twórczej biegłości autora, który zgrabnie i pewnie porusza się po stworzonym przez siebie świecie. Splatając i zestawiając ze sobą różne wątki, Marcin Wroński przedstawia rozbudowaną, a przy tym czytelną strukturę fabularną, co wpływa także na wzbogacenie portretu głównego bohatera. W Skrzydlatej trumnie widzimy Zygę w dwóch zupełnie różnych momentach życia i kariery, ale można wskazać tu wspólny mianownik. Obie te sytuacje: śledztwo w sprawie tajemniczo zmartwychwstałego Feliksa Suska i „pojedynek” z prowadzącym przesłuchanie na Zamku majorem Grabarzem, to próby, przez które przechodzi Zyga. Jednak, chociaż oczywiste jest, że kibicujemy Maciejewskiemu, trudno powiedzieć, jakiego zwycięstwa powinniśmy mu życzyć…

Słuchając Skrzydlatej trumny, wyraźnie uświadomiłam sobie jedną z najbardziej uwodzicielskich cech retrokryminałów. Polega ona na pewnym paradoksie: z jednej strony autor zabiera nas na wycieczkę w przeszłość i przybliża dawny Lublin tak, że jest prawie na wyciągnięcie ręki, a z drugiej po chwili przypomina, że tamten Lublin już nie istnieje i nie mamy do niego dostępu. Te zmieszane odczucia plastycznej bliskości i melancholijnego oddalenia koncentrują się wokół szczegółów – na przykład słuchając o niezwykłej przygodzie Rossowskiego z prototypem maszyny Lublin R.XIV, nagle poczułam, że przedwojenne samoloty (szczególnie te z Lublina) to fascynująca sprawa i chociaż jako żywo nigdy się tym nie interesowałam, teraz miałam ochotę od razu sięgnąć po fachowe opracowania tematu. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę samoloty wcale mnie nie interesują i po pierwszych stronach naukowego dzieła na ten temat zaczęłabym przysypiać – mnie interesuje tylko ten lotniczy retromiraż w Skrzydlatej trumnie

Kolejne spotkanie z ulubionymi bohaterami: Zygą, Zielnym, Fałniewiczem i Różą, a także świetnym stylem Wrońskiego, łączącym w sobie elegancki dystans, dobre wyczucie dramatyzmu i ujmujący humor, utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest na co czekać, a niecierpliwość w tym oczekiwaniu na następnym tom jest jak najbardziej zrozumiała. Wszystkie dotychczasowe części cyklu (z których najbardziej lubię wojenną Anielę) prezentowały bardzo wysoki poziom, więc nie chodzi tu o pytanie, czy i tym razem będzie dobrze, tylko z jaką sprawą będzie się musiał zmierzyć uparty, niepoprawny i cyniczny Zyga, którego – choćby się człowiek bardzo starał – nie sposób nie lubić. Niewątpliwie Marcin Wroński należy do autorów, których można darzyć całkowitym zaufaniem: biorąc do rąk kolejną jego książkę, po prostu ma się pewność, że za tą piękną formą (bo edytorsko są cudne – ach, te wytłoczone pieczątki na okładce!) stoi równie piękna, albo i piękniejsza, treść. Bardzo lubię mieć ten rodzaj czytelniczej pewności.   

Notka wydawcy:
Czwarty tom cyklu kryminalnego Marcina Wrońskiego! Lublin w odcieniach retro, przedwojenne i powojenne losy Zygi Maciejewskiego...
Jest 1936 rok, nocny stróż w Lubelskiej Wytwórni Samolotów Feliks Susek odbiera sobie życie na służbie. Jak donosi „Express Lubelski i Wołyński", powodem desperackiego kroku jest nieodwzajemniona miłość denata do ponętnej krawcowej. Kiedy sprawa ma zostać umorzona, komisarz Maciejewski odkrywa, że ciało w trumnie nie należy do samobójcy. Rozpoczyna się mozolne śledztwo, które łączy pozornie niepowiązane ze sobą zdarzenia i postaci, a temperatura rośnie z każdą minutą. Czy policjantowi uda się połączyć wątki i rozwikłać mrożącą krew w żyłach tajemnicę? Na niektóre odpowiedzi będzie musiał zaczekać kilka lat, kiedy w 1945 roku w celi lubelskiego więzienia spotka ducha z przeszłości.
Fałszywi świadkowie, handlarze narkotyków, kłopotliwe znajomości - Lublin Wrońskiego to istne Sin City na słowiańską nutę. Komisarz Zygmunt Maciejewski będzie zmuszony nie tylko wniknąć w mroczną tkankę miasta, ale także zmierzyć się z własnym nałogiem, bólem i pożądaniem. W tle akompaniuje mu słynna berlińska śpiewaczka, Mathi Lirhen i złowrogie odgłosy nocnych ulic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, jeśli wpiszesz jakiś komentarz :-)