niedziela, 12 czerwca 2011

Córka kata - Oliver Poetzsch


Oliver Pötzsch
Córka kata
tłum. Edyta Panek
Wydawnictwo Esprit
Kraków 2011


Kat detektywem? Jest to pomysł na tyle oryginalny, że warto przyjrzeć mu się bliżej. W pierwszej chwili może się nam to wręcz wydawać chwytem… hm, naciąganym. Kat wszak – jak wszyscy wiemy – należy do tych dwuwymiarowych, czarnych charakterów, których zadaniem jest w kulminacyjnej scenie filmu lub książki machnąć ze stęknięciem toporem lub ze złośliwym rechotem wykopać komuś stołek spod nóg. Ewentualnie powinien zostać chytrze pokonany przez wesołą drużynę Robin Hooda ku uciesze dam dworu i potem gryźć palce z rozczarowania. (Przychodzą mi co prawda dwa, dość odległe od siebie, skojarzenia, jeśli chodzi o wyjątki od tej reguły: kat Capoche z Królowej Margot i Daniel One Drop Trooper z Pratchettowego Going Postal… ale zasada pozostaje w mocy!;-))    

Zacznijmy więc od tego, że Jakub Kuisl nie jest tępym gburem. Poza tym posiada kilka innych bardzo „niekatowskich” cech: ponadprzeciętną inteligencję, wyrazistą osobowość i własne zdanie. I właśnie dlatego bywa katem… niewygodnym. Od posępnej postaci w czarnym kapturze wymaga się wykonywania rozkazów – po prostu. Nie oczekuje się od niej zadawania pytań i dywagacji na temat natury sprawiedliwości. Kat jest sługą Miasta – kiedy zaczyna myśleć samodzielnie, w oczach Miasta (czyli konkretnie pisarza sądowego Lechnera) wygląda to trochę tak, jakby śruby do miażdżenia kciuków założyły nagle związek zawodowy.

Rozważmy teraz plusy bycia katem-detektywem. Przede wszystkim kat ma dostęp do informacji, ponieważ z natury rzeczy jest obecny przy przesłuchaniach. A nawet ma przewagę nad przesłuchującymi: niejako opiekuje się więźniami, więc może usłyszeć więcej – i to bez świadków. Może również (w pewnym zakresie) wpływać na ich stan: słynne mikstury mistrza Kuisla mogą dać nieszczęsnym skazanym zapomnienie i ucieczkę od bólu… ale wystarczy drobna pomyłka, by posłały ich prosto na drugą stronę (z punktu widzenia Miasta: przedwcześnie). W śledztwie bardzo przydaje się również wiedza medyczna (kaci byli w tych czasach też znachorami, niejednokrotnie bardziej uczonymi niż „oficjalni” medycy). A także złośliwie dobra pamięć, jeśli chodzi o krępujące dolegliwości, z jakimi przychodził do niego ten czy ów mieszczanin. Niedbale rzucona w mieszanym towarzystwie aluzja okazuje się niekiedy decydującym argumentem w społecznej próbie sił… Chociaż argument siły bywa również przekonujący: kat do ułomków nie należy. 
I na koniec wreszcie – nikt raczej nie wchodzi katu w drogę. Jeśli jakiś mieszczanin spotka Jakuba Kuisla węszącego w ciemnej uliczce, raczej nie będzie żądał wyjaśnień. Mieszczanin rozsądny i obyty w świecie ostrożnie skinie mu głową i szybko zajmie się swoimi sprawami. Mieszczanin prosty i rozsądny po prostu weźmie nogi za pas.

Rozważmy minusy bycia katem-detektywem. Cóż… Nie da się ukryć, że kat rzadko bywa lwem salonów i duszą towarzystwa. Inaczej mówiąc: nikt nie chce z nim gadać. Co – jeśli się chce prowadzić śledztwo – może być niejakim utrudnieniem. Niektórych można po prostu zastraszyć lub przechytrzyć, ale trudno mieć nadzieję, że komuś wymknie się jakaś istotna uwaga podczas niezobowiązującej konwersacji. Rozmowy z katem zwykle mają charakter oficjalny, a jego rozmówcy pozostają bardzo skupieni (na przykład na liczbie swoich kończyn). Jeśli ktoś z katem rozmawia jak równy z równym lub bez lęku, to zwykle ten, kto wydaje mu rozkazy. Tak, to kolejny minus – kat jest odpowiedzialny przed Miastem i mimo że może próbować rozmaicie naginać granice swoich uprawnień, jego działania na dłuższą metę nie pozostają niezauważone. Jest, jakby na to nie spojrzeć, osobą publiczną i wszyscy wiedzą, gdzie mieszka – on i jego rodzina. Można przywołać go do porządku. I Lechner próbuje.   

Wady sytuacji kata-detektywa prowadzą w naturalny sposób do stworzenia sojuszu – Jakub Kuisl wybiera sobie na partnera Simona, miejskiego medyka. Simon cieszy się w miasteczku szacunkiem, a jednocześnie pozostaje postacią drugoplanową jako syn starszego lekarza – ludzie mimo wszystko nie traktują go do końca poważnie. Posiada też urok osobisty, działający bez pudła zwłaszcza na przedstawicielki płci pięknej. Nie pozostaje na niego obojętna również córka kata, Magdalena – mądra i atrakcyjna dziewczyna z charakterkiem. Magdalena postanawia dołączyć do grupy detektywów ku początkowej irytacji swojego ojca, który teraz będzie miał na głowie jeszcze troskę o jej bezpieczeństwo. A Magdalena nie ma nic przeciwko igraniu z ogniem i jest równie uparta jak jej ojciec.

W powieści Olivera Pötzscha mamy zatem niezwykłe trio detektywów: kata, który zadaje za dużo pytań, młodego medyka, którego miłość do ksiąg popycha do czynów bardziej odważnych niż te, które leżą w jego naturze, oraz niepokorną dziewczynę, która wbrew wszystkim chce pokierować swoim losem. Aby poznać prawdę, wszyscy troje kładą na szali swoje bezpieczeństwo, a może nawet i życie. Nie wiedzą, o co toczy się ta dziwna gra, w którą zamieszani są zarówno przedstawiciele elity, jak i pozostający poza nawiasem społeczeństwa żołnierze-maruderzy, ale chcą grać do końca. Tymczasem okaże się, że najważniejszy trop prowadzi donikąd…

Zobaczcie sami, jak sprawdzi się w roli detektywa kat z bawarskiego Schongau.  
Polecam!

2 komentarze:

  1. Ja także polecam historię słynnej dynastii katów. Najlepszy thriller historyczny tego roku ;)

    Podoba mi się recenzja ;)
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki!:-) Bardzo się cieszę, że Ci się podoba. Zgadzam się - najlepszy thriller/kryminał... Szczególnie na wakacje:-)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli wpiszesz jakiś komentarz :-)