niedziela, 12 czerwca 2011

Mama, Kaśka, ja i gangsterzy

Ewa Ostrowska
Mama, Kaśka, ja i gangsterzy

Jeżeli ma się mamę, która ćwiczy zarzucanie wędki na szafie i z roztargnienia doprawia zupę igłami, piękną, mądrą i wysoką siostrę-bliźniaczkę, nakrapianego kota, szalonego psa i zaskrońca oraz – niestety – metr pięćdziesiąt dwa wzrostu, jasne jest, że trzeba dodatkowych zdolności, by jakoś sobie z życiu poradzić. W takiej sytuacji Danusi Sosnowskiej na co dzień jest trudno, a co dopiero, gdy trzeba się zmierzyć z prawdziwymi gangsterami, dybiącymi na rodzinne mienie w postaci rozklekotanego „malucha”!

Chociaż styl książki Mama, Kaśka, ja i gangsterzy lekko trąci myszką (taką sympatyczną trzydziestoletnią myszką, która – że pozwolę sobie na taką metaforę – nie zauważyła, że legginsy nosi się teraz tylko jako rodzaj cytatu), trudno tej minipowieści nie lubić. Trudno też nie lubić Danuśki – prawdziwej córki z charakterkiem, młodocianego detektywa i niezłej intrygantki dręczonej tajonymi kompleksami. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz czytałam tę książkę, piszczałam ze śmiechu. Ale tak naprawdę to nie humor, ani nie zwariowane, nieprawdopodobne przygody Danki i Kaśki najbardziej w niej pociągają.

Rzadko zdarza się, aby w powieści dla młodzieży autor (bądź autorka – w kwestii tego braku panuje pełne równouprawnienie) potrafił naszkicować w miarę realistyczny, ciepły i nieprzesłodzony obraz życia rodzinnego. Właściwie jeszcze siostry, bracia czy kuzyni jakoś tam funkcjonują – ale prawdziwy problem mamy z rodzicami. Najwyraźniej trudno wyobrazić sobie fajnych rodziców.
Rodzina Danki nie jest idealna. Tata – Andrzej Sosnowski – pojawia się tylko na kartkach świątecznych jako A.S. Nie można nazwać jej jednak nieszczęśliwą lub niepełną – z tyloma zwierzakami: na pewno nie! 
Życie z ładniejszą, wyższą, szczuplejszą, zdolniejszą siostrą bywa niełatwe (zwłaszcza że piękna Kaśka do perfekcji opanowała mdlenie na zawołanie i najbardziej złośliwe siostrzane numery). Trudno także poskromić swoje własne wady – uczniowskie lenistwo, niepohamowaną zazdrość – ale… Tak, chodzi o mamę. Danka ma świetną mamę. Kaśka ostatecznie też czasem przejawia jakiś rys człowieczeństwa, ale oczywiście najbardziej lubimy tę roześmianą, bardzo niepoważną mamę. Bo ma najbardziej szalone pomysły. Bo pracuje ponad siły i często rano po nieprzespanej nocy ma sine cienie pod niebieskimi, kpiarskimi oczami. Bo potrafi oswoić nawet pająki. Bo każdy ugotowany przez nią posiłek to prawdziwa przygoda. Bo chociaż sama wychowuje nieznośne bliźniaczki i ze wszystkim daje sobie radę sama, trzeba ją „chronić”. W miarę czytania powieści dochodzimy do wniosku, że tej mamie coś się lepszego od życia należy. Bliźniaczki też tak uważają. Może warto wyswatać mamę z dobrotliwym doktorem Stachem? Tymczasem, zupełnie niespodziewanie, w łaski mamy wkrada się tajemniczy osobnik, w opinii Danuśki, nad wyraz podejrzany. Ani chybi – następny gangster! „Niższa bliźniaczka” postanawia wkroczyć do akcji. I oczywiście – wszystko idzie zupełnie na opak…     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, jeśli wpiszesz jakiś komentarz :-)