środa, 2 stycznia 2013

Help the Poor Struggler - Martha Grimes (6. tom o R. Jurym)

Martha Grimes
Help the Poor Struggler
Headline Book Publishing
London 1989


Od wydania piątego tomu o Richardzie Jurym (Zajazd Jerozolima) minęło już trochę czasu i w końcu – nie doczekawszy się – postanowiłam przeczytać szóstą część w oryginale. Nie będę próbowała przekładać tytułu, bo pewnie, z braku w języku polskim odpowiedniego rzeczownika osobowego od „mozolić się”, wyszłoby mi coś w rodzaju „Pomóż nieszczęsnemu nieborakowi”, a na pewno można to zrobić jakoś ładniej (any ideas?).

Zawsze najbardziej lubię w książkach początki i przykładam dużą wagę do tego, czy są przemyślane i chwytliwe – a szczególnie ważne wydaje mi się to w kryminałach. Najlepiej oczywiście, żeby zaczęło się od interesujących zwłok lub sceny morderstwa. W Help the Poor Struggler mamy naprawdę mocne wejście i aż cztery trupy: kobiety i trójki dzieci. A obiecuje się i piątego („…czy zdążą rozwiązać zagadkę na czas, by ocalić kolejną niewinną ofiarę?” pyta natarczywie notka na tylnej okładce). Zdecydowanie największe wrażenie robi opis znalezienia ciała Rose Mulvanney – aż mnie ciarki przeszły, mniam!
To pierwszy duży plus Help the Poor Struggler. Drugim jest ciekawy chwyt wprowadzenia nowych (i bardzo ważnych) bohaterów w środku książki, kiedy wydaje się, że już wszystkie role są obsadzone. Bardzo lubię takie kompozycyjne zagrania – to tak jakby ktoś niespodziewanie wyjął z szuflady schowaną tam czekoladkę.

Jeśli już o bohaterach mowa, to i tym razem Martha Grimes wspaniale sobie poradziła z wykreowaniem starannie dobranego grona ciekawych postaci. Na pierwszy plan zdecydowanie wybija się despotyczny policjant Brian Macalvie. Na jego przykładzie po raz kolejny potwierdza się teza, że urokowi Richarda Jury’ego nikt się nie oprze – nawet twardogłowy (w poniekąd pozytywnym znaczeniu) glina o niezawodnym instynkcie i niewyparzonej gębie. Współpraca z Macalviem okazuje się zaskakująco udana – cała trójka (Macalvie, Jury i oczywiście Melrose Plant) dogaduje się doskonale. Wydawałoby się, że dzięki połączeniu ich atutów sprawa zostanie błyskawicznie rozwiązana, ale w pewnym momencie wszystko jakby staje w miejscu: nie pojawiają się nowe poszlaki, tropy, pomysły. Panowie siedzą w pubie Help the Poor Struggler i słuchają apatycznie starych przebojów Elvisa sączących się z szafy grającej. I nic. I nic. Ale to cisza przed burzą.
Drugą niezapomnianą bohaterką Help the Poor Struggler jest Lady Jessica, młoda dama fascynująca się motoryzacją. I mariażami – a dokładniej sposobami zapobiegania im. Jak Brian Macalvie wprowadza klimaty amerykańsko-presleyowskie, tudzież sentymentalne irlandzkie piosenki (zdumiewające, jak często ci twardzi faceci kryją w sercach jakąś romantyczną tajemnicę!), tak dzięki Jess do książki wkraczają mniej lub bardziej subtelne aluzje do Dziwnych losów Jane Eyre i Rebeki oraz upiornie drogie samochody. To dosyć nietypowa mieszanka, ale w Help the Poor Struggler sprawdza się znakomicie.

Jeśli miałabym wskazać minusy szóstego tomu, to przyczepiłabym się do rozwiązania zagadki, które wydawało mi się nieco naciągane. Fabuła obejmuje dwadzieścia lat, tymczasem wszystko rozstrzyga się w jedną noc, kiedy wszystkie postaci dramatu nie wiadomo czemu znajdują się nagle na właściwych miejscach we właściwym czasie. Co więcej, policjanci siedzący w barze doznają olśnienia dokładnie w momencie, kiedy pięć mil dalej morderca trzyma nóż na gardle kolejnej ofiary. Może trochę zbyt surowo to oceniam, ale brawurowy początek i pięknie splatające się wątki czterech różnych morderstw pozwalały liczyć na wspaniały finał… Z drugiej strony muszę przyznać, że niedociągnięcia logiczne wcale nie popsuły mi przyjemności z lektury. Niesamowity klimat, który Marcie Grimes udało się wyczarować (tym razem tłem były ponure krajobrazy Dartmoor. To tam, gdzie hasał pies Baskerville’ów!) i świetnie zarysowane postaci bohaterów sprawiają, że nie ma sensu czepiać się drobiazgów.    

P.S. Jeśli ktoś się pokusi o lekturę oryginału, radzę poszukać innego wydania - czytało się okropnie, jeszcze nigdy nie widziałam tak obrzydliwie rozmazanego druku :-/

2 komentarze:

  1. Też mnie ciągnie do oryginału, bo jestem od tej serii uzależniona, a zapowiedzi polskiego wydania brak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dlatego rzuciłam się na 6. tom - gdyby była chociaż zapowiedź, byłoby na co czekać... No ale przynajmniej trochę poćwiczyłam angielski ;-) Nie jest to napisane bardzo wymyślnym i trudnym językiem, ale klimat ma zdecydowanie. Sama przyjemność!

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli wpiszesz jakiś komentarz :-)