niedziela, 12 czerwca 2011

Lunatyk - Jonathan Barnes



Jonathan Barnes
Lunatyk
tłum. Lesław Haliński
Wydawnictwo Vesper
Poznań 2009

 „Należy wam się ostrzeżenie. Niniejsza książka nie posiada żadnej wartości literackiej. Składa się na nią stek bzdur obliczonych na tani efekt, fabuła jest zagmatwana i niewiarygodna, postaci nie przekonują, a marny i monotonny styl, pełen zbędnych udziwnień, trzeba nazwać żałosnym. Wątpię zatem głęboko, czy uwierzycie w zawarte tu treści”. Słowem – zaczynamy! Panowie i panie, zapraszamy! Ekscytacja! Rewelacja! Jedyny taki wstęp! Teatr Cudów! Przed państwem słynny iluzjonista Edward Moon oraz niesamowity Lunatyk! Zbrodnia! Zagadka! Zguba! Tylko u nas! Za jedyne pięć pensów! I kobieta z brodą!

Uwielbiam przewrotnych, zdradzieckich i kłamliwych narratorów, więc lektura Lunatyka Jonathana Barnesa sprawiła mi wiele radości. Pomimo że od początku narrator ostrzega i przypomina o swoim dwuznacznym charakterze, prędzej czy później zaczynamy wierzyć mu jak dzieci, bo opowieść, którą przedstawia, jest zaiste niecodzienna. Lubimy być zwodzeni. Wszak o to chodzi w sztuczkach magicznych, czyż nie? Jakaś część prawdy do końca powinna zostać zatajona. Tak też się dzieje w debiutanckiej powieści Barnesa – do końca nie dowiadujemy się, co wydarzyło się w Clapham, kim jest tajemniczy Lunatyk i czy Cribb mówił prawdę. A jednak zakończenie powieści pozostaje w pewnym sensie w pełni satysfakcjonujące. W niektórych dreszczowcach napięcie budowane jest bardzo umiejętne, jednak pod koniec, kiedy czytelnik wyobraża sobie już odpowiednio Straszne Rzeczy i niecierpliwie wyczekuje rozkosznej kulminacji, okazuje się, że autorowi brakło fantazji, by wypełnić swoje mroczne i złowróżbne obietnice. Uczciwie trzeba przyznać, że zakończenie Lunatyka nie rozczarowuje. W pewnym momencie zaczęłam nawet żałować, że autor tego dzieła dysponuje aż tak bujną wyobraźnią. Jeśli ktoś jest bardzo podatny na oddziaływanie wzruszających historyjek o losie rudych półsierotek lub darzy szczególną atencją poetów jezior, a odczuwa niejakie braki w dziedzinie poczucia humoru – odradzam tę książkę jako lekturę do poduszki. Reszta może czytać.

Wracając do narratora, cechują go dwie interesujące właściwości – po pierwsze, jak wspominałam wyżej, jest wstrętnym łgarzem, a po drugie pała niewytłumaczoną niechęcią do głównego bohatera, Edwarda Moona, iluzjonisty i detektywa. „Nie lubię przystojniaków. Wiem, bierze się to najpewniej z zazdrości – cała ta moja instynktowna nierozumna wrogość. (…) Możecie więc wyobrazić sobie moją radość, gdym uzmysłowił sobie, że pan Edward Moon począł tracić swą świetną prezencję”. To oczywiście czyni sprawę jeszcze bardziej interesującą. Lektura Pnina Nabokova (niekwestionowanego mistrza przewrotnej narracji) przekonuje, że jeśli narrator i główny bohater znajdują się w stanie cichej wojny, oznacza to, że… No właśnie:->
Wszyscy lubimy zwycięskich, pewnych siebie detektywów. „Małe szare komórki, mon ami!”, „Dla wielkiego umysłu nie ma rzeczy małych”. Nawet jeśli coś im się nie udaje, nawet jeśli podśmiewają się z nich dobroduszni funkcjonariusze Scotland Yardu – my wiemy swoje. Wierzymy w nich i ufamy, że we właściwej chwili wyciągną prawdę na światło dzienne jak królika z kapelusza. Kto jednak uwierzy w starzejącego się Edwarda Moona (zwłaszcza po sprawie w Clapham)? Nie jest już gwiazdą salonów – z uwagi na swoje dawne wybitne osiągnięcia zapewne byłby legendą, gdyby nie fakt, że wciąż jeszcze żyje. To jednak może się wkrótce zmienić – Moon dał się wciągnąć w niebezpieczną grę i może się okazać, że z łowcy zmieni się w ofiarę… 

Okiem edytora: przyjemne wydanie - bardzo adekwatna typografia na okładce, ładny skład: dość gęsty, ale przejrzysty, okładka ze skrzydełkami - może odrobinę zbyt krótkimi.

2 komentarze:

  1. Właśnie trafiłam do Ciebie przez serwis Zbrodnia w bibliotece. Naprawdę niesamowita recenzja! Gratuluję wygranej! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też jestem urzeczona blogiem! Gratuluję, ja też wzięłam udział w konkursie, może pierwszy raz w życiu mi się uda...?

    Zapraszam do mnie, www.ksiazkizbojeckie.blox.pl

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli wpiszesz jakiś komentarz :-)